niedziela, 28 sierpnia 2011

Sobota - Slow Food

W weekend starałam się (nie sama) wypełniać manifest Slow Food.
Jak sami dobrze wiecie ale tym co nie wiedzą to przypomnę że: "w manifeście Slow Food nasze czasy określone są jako kompletnie podporządkowane cywilizacji przemysłowej i zniewolone przez prędkość, ów zawrotny pęd życia, którego przejawem są m.in. fast food'y.  Prędkość odwraca naszą uwagę od szczegółów, detali, które stanowią o prawdziwym smaku życia - pozwalamy sobie zapomnieć o jednej z podstawowych wartości egzystencji, jaką jest - dobrze rozumiana - zmysłowa przyjemność. Przyjemność, jaką daje chwila wytchnienia, odpoczynku, spokoju, jaką daje czas spędzony wśród przyjaciół; wreszcie przyjemność ze smakowania - zarówno dobrego jedzenia, jak i po prostu głębi i różnorodności życia".
A jak zaspokajałam swoje przyjemności?- to już Wam piszę i pokazuję na zdjęciach...

Sobotnie popołudnie, spędziłam z bratnią duszyczką na ploteczkach w Secesja Cafe. Każdą naszą wizytę w tym miejscu rozpoczynamy od zapoznania się z gablotą w której znajdują się słodkości  i zawsze mamy problem co wybrać. 
Tym razem  też tak było, czyli rzut oka na ciacha, lecz później zamiast słodkości wybrałyśmy coś bardziej konkretnego, czyli makaron penne z łososiem oraz penne z kurczakiem i do tego na deser kawa. 
W oczekiwaniu na główne danie, czas został nam umilony mini przystawką, Smak, hmmm dość zaskakujący gdyż moja koleżanka skwitowała to tak, iż jest to na pewno ciasto francuskie z mięsem baranim - duże zaskoczenie, kiedy Pani kelnerka uświadomiła nas, że to ser kozi z dodatkami!!!!!!!


Trzecia osoba nam towarzysząca, która przybyła dużo później wybrała cytrynowy sernik, (jeżeli dobrze zapamiętałam), pięknie podany a jaki smakowity!!!


Jeżeli jeszcze nie byliście w Secesji a macie wielką ochotę skosztować to, co ja miałam przyjemność jeść to serdecznie Was tam zapraszam:)


Po smacznym pobycie, udaliśmy się na zakupy do C.H. Ster, gdzie w każdy 4 weekend miesiąca odbywa się Jarmark Staropolski. Stałym punktem zakupów są wędliny u Dr Maryniaka (ten sam, który był w Poznaniu na Ogólnopolskim Festiwalu Dobrego Smaku) oraz drugi miesiąc z rzędu sery z Malinowej Zagrody. Na te sery czekam cały miesiąc, ponieważ znikają zaraz, podczas sobotniej kolacji i już na drugi dzień po ich zakupie nie ma śladu.
Mój ulubiony to ten z koziego mleka czarnym pieprzem, drugi z kozieradką a trzeci typu szwajcar. Znawca serów to ze mnie żaden, albo mi smakują albo nie, chociaż przyznam się, że zjadam ich duże ilości a te z Malinowej Zagrody z Dolnego Śląska są wyborne - Panie Mariuszu prosimy o więcej! Ale zakupy nie kończą się tylko na serach i wędlinach - do tego jeszcze ciasto i miód i już życie na miesiąc mamy osłodzone.













1 komentarz: